fbpx

Tulejki i ringi – przestarzałe metody?

Nie każdy z Was pewnie wie, co w ogóle nazywają te słowa. Otóż tulejki i ringi to metalowe łączniki używane do przyczepiania pasemek. Tak, METALOWE. Brzmi strasznie i trochę takie jest. Jak wyglądają? Są to malutkie, puste wewnątrz walce – w przypadku tulejek,  lub pierścioneczki – ringi. Zobacz zdjęcia poniżej.

Tulejki i ringi montuje się umieszczając wewnątrz nich pasemko włosów z głowy i pasemko doczepiane, a następnie przy użyciu kleszczy mocno się je zaciska. Jak można sobie wyobrazić powstaje w ten sposób jakby mikro gilotynka, które obcina po kilka-kilkanaście włosków z głowy. O ile przy jednokrotnym założeniu skutek ten nie będzie zbytnio widoczny, to przy regularnym noszeniu włosów zakładanych taką metodą, Twoje włosy będą wyglądały, jak te na zdjęciu pod tekstem. Jest na nim dziewczyna, która przed wizytą w salonie bbXtend 5 lat nosiła włosy na tulejkach. Obok zobaczysz zdjęcie włosów tej samej osoby po 7miu miesiącach noszenia włosów pod naszą metodą.

Te małe walcowate przedmioty czasem wstępują też w wersji z miękkim silikonem wewnątrz, by ucinać mniej włosów. Jednak to niewiele poprawia sytuację. Wyściółka ta po zaciśnięciu np. tulejki zaczyna się z niej „wylewać” tworząc nieestetyczne baloniki po obu stronach łączenia, które często też przyczyniają się do tworzenia kołtunów. 

Same łączniki wykonane z metalu często bywają powodem uczuleń wywołując wysypki, łuszczenie się skóry i uciążliwe swędzenie. Dodatkowo farba którą pokryte są tulejki w prawie zawsze zdziera się w trakcie noszenia odsłaniając ich złoto-miedziany kolor który pewnie część z Was miała okazję zauważyć w ciemnych włosach pani przed Wami w sklepowej kolejce 😉

Mało kto, też myśli o przykrych sytuacjach, jakie mogą nas spotkać. Wyobraź sobie, że miałaś (ODPUKAĆ!) wypadek i trzeba natychmiast zrobić Ci np. rezonans głowy. Sam metal nie jest przeciwskazaniem do badania np. kończyn, bo nie jest on ferromagnetyczny, jednak w przypadku głowy – wynik jest nic nie warty, bo na obrazie będą same plamki! I co wtedy? Otóż zapewne ogolą Cię na łyso, bo nikt nie będzie się zabierał za nieinwazyjne ściąganie Twoich cudnych włosów…

Dlaczego więc ta metoda nadal jest tak powszechnie stosowana, mimo tego, że wydaje się być tak niedoskonała? Sama się nad tym często zastanawiam. Często spotykam się z historiami, że osoby zakładające metalowe łączniki wręcz straszą przed metodami „na ciepło”. Opowiadają niestworzone historie na ich temat i robiąc z temperatury wielkie zło, podczas gdy na koniec zabiegu wyprostują bądź pofalują całe włosy dokładnie taką samą temperaturą jaka używana jest do mocowania włosów przy użyciu np. KeraWaxu czy keratyny. Myślę, że przede wszystkim rolę grają tu pieniądze. Samo zakładanie włosów na tulejki wprawnej stylistce zajmie około godziny-półtorej- zakładanie metodami „ciepłymi” to około 2-3h (oczywiście czas ten jest zależny od kilku rzeczy i może być inny). W prostym rachunku można policzyć ile osób dziennie są w stanie przyjąć dwie stylistki pracującymi dwiema różnymi metodami. Oczywiście same materiały używane do pracy również różnią się ceną, tulejki i ringi są wielokrotnie tańsze i koszt „na jedną głowę” to kilkadziesiąt groszy-kilka złotych. Wspomnę także o szkoleniach, które także są sporym wydatkiem. Osoba z powodzeniem pracująca od kilkunastu lat metodami „metalowymi” nie widzi wartości w inwestowaniu w nową metodę, która stanowi dla niej niewiadomą i przed wprowadzeniem której ma sporo obaw. W zmianę metody pracy trzeba także zainwestować czas, który jak wiemy także „jest pieniądzem”.

Co z tego możemy wyciągnąć dla siebie? Mając wiedzę o różnych metodach (o porównaniu metod czytaj TU) mądrze wybierz tą, która dla Ciebie będzie zarówno bezpieczna, efektowna jak i wygodna. 

Comments are closed.